1 week ago
Pierwszego dnia wiosny... zima. Ale to nic. Postopowaliśmy sobie do Gdańska, a ostatecznie nawet do Sopotu. Droga szybka, lekka i przyjemna - jak na Polskę przystało:) z epizodem 2 godzinnej przerwy na sen w TIRze pierwszy raz w Polsce i pierwszy raz na górnym łóżku... ;).
Dojechaliśmy na kolosy, na których miało być ciasno, tłoczno i duszno, a okazało się, że przenieśli je do nowej super dużej hali i wszyscy się ładnie pomieścili.
Opowieści, przygody i zdjęcia... tak chłonęliśmy z pasją przez 13 godzin prezentacje kolejnych ludzi, że od siedzenia mamy teraz zakwasy na pośladkach ;).
No... ale czekaliśmy szczególnie na prezentację jednej niesamowitej osóbki! I po kilku godzinach doczekaliśmy się. I była bajeczna!! Pomimo zapalających się świateł, znikających zdjęć i podobno zestresowanej tym autorki:). Prezentacja niesamowita! Taka radosna, prawdziwa i z serca! I taka magiczna... jak Beata!
Dzień później pograliśmy sobie w kręgle z rodzinką i poszliśmy obejrzeć rozdanie kolosów i nagród dla oddających głosy, ale na drugie się nie załapaliśmy, bo zapomnieliśmy zagłosować... znaczy przyszliśmy po 16.00 i już od nas nie chcieli głosów przyjąć :(.
No, a wieczór i noc mieliśmy w końcu przyjemność:) spędzić z niesamowitymi Beatą i Łukaszem... poznając przy okazji w supermarkecie pół Sahary ;).
I tacy chodzimy pouśmiechani od tego czasu, zarażeni radością i pozytywnie rozpierającą energią tej malutkiej niesamowitej osoby! (malutkiej, określenie Kasi - niższej od niej:). Po prostu magia...
A w poniedziałek pofascynowaliśmy się trójmiastem, potaplaliśmy się w Bałtyku i pograliśmy w monopol;).
A teraz właśnie zbieramy się na grób Kingi Choszcz, wyspę Sobieszewską i wieczorem na śpiew intuicyjny z Beatą:).
Co się jeszcze wydarzy w trójmieście? Nie wiemy, ale niech się dzieje:):).
Dojechaliśmy na kolosy, na których miało być ciasno, tłoczno i duszno, a okazało się, że przenieśli je do nowej super dużej hali i wszyscy się ładnie pomieścili.
Opowieści, przygody i zdjęcia... tak chłonęliśmy z pasją przez 13 godzin prezentacje kolejnych ludzi, że od siedzenia mamy teraz zakwasy na pośladkach ;).
No... ale czekaliśmy szczególnie na prezentację jednej niesamowitej osóbki! I po kilku godzinach doczekaliśmy się. I była bajeczna!! Pomimo zapalających się świateł, znikających zdjęć i podobno zestresowanej tym autorki:). Prezentacja niesamowita! Taka radosna, prawdziwa i z serca! I taka magiczna... jak Beata!
Dzień później pograliśmy sobie w kręgle z rodzinką i poszliśmy obejrzeć rozdanie kolosów i nagród dla oddających głosy, ale na drugie się nie załapaliśmy, bo zapomnieliśmy zagłosować... znaczy przyszliśmy po 16.00 i już od nas nie chcieli głosów przyjąć :(.
No, a wieczór i noc mieliśmy w końcu przyjemność:) spędzić z niesamowitymi Beatą i Łukaszem... poznając przy okazji w supermarkecie pół Sahary ;).
I tacy chodzimy pouśmiechani od tego czasu, zarażeni radością i pozytywnie rozpierającą energią tej malutkiej niesamowitej osoby! (malutkiej, określenie Kasi - niższej od niej:). Po prostu magia...
A w poniedziałek pofascynowaliśmy się trójmiastem, potaplaliśmy się w Bałtyku i pograliśmy w monopol;).
A teraz właśnie zbieramy się na grób Kingi Choszcz, wyspę Sobieszewską i wieczorem na śpiew intuicyjny z Beatą:).
Co się jeszcze wydarzy w trójmieście? Nie wiemy, ale niech się dzieje:):).
Albanie, Mołdawie
04:31 Kasia i Przemo 2 Comments Category : Poland
Z racji pozostawionych w Sofji karimat wczoraj poszło kilkanaście smsów w sprawie pożyczenia karimaty. Siedząc na pizzy doszła do nas świadomość konieczności założenia plecaków na plecy, wystawionego kciuka i w trasę!
No i było duuużo pomysłów!
- odwiedźmy Natalie w Grecji!
- jedźmy do Albanii
- Moldova!! byłeś kiedyś w Mołdawii?
Postanowiliśmy pojechać do Albanii. Pożyczyliśmy karimaty :) Dojechaliśmy do domu...
i plan nam się zmienił! :) Jedźmy do Mołdawii...
Widzieliście pogodę w Mołdawii??
Także jedziemy do Gdańska na kolosy! i opowieści Beaty z Maroko posłuchamy...
No i było duuużo pomysłów!
- odwiedźmy Natalie w Grecji!
- jedźmy do Albanii
- Moldova!! byłeś kiedyś w Mołdawii?
Postanowiliśmy pojechać do Albanii. Pożyczyliśmy karimaty :) Dojechaliśmy do domu...
i plan nam się zmienił! :) Jedźmy do Mołdawii...
Widzieliście pogodę w Mołdawii??
Także jedziemy do Gdańska na kolosy! i opowieści Beaty z Maroko posłuchamy...
trzynaste piątki
12:24 Kasia i Przemo 0 Comments Category : Poland
...są trzynastymi piątkami.
Halo halo....
04:42 Kasia i Przemo 0 Comments Category : Poland
Co mogło spowodować naszą ponad 20 dniową nieobecność?
Oczywiście brak internetu.
W trakcie naszej nieobecności tyle się przecież wydarzyło.
Co już wiadomo z poprzedniego posta przeprowadziliśmy się.
Teraz mamy bliżej na bielanową wylotówkę :) No i nie mieszkamy sami!
Zamieszkała z nami 10-letnia kota z wrocławskiego schroniska. Pyfczek jest ślepą kotką z kulawą prawą tylną łapką. Całymi dniami leży na kanapie i śpi. Gdy się ktoś dosiądzie do niej to mruczy... ostatnio woli nawet czesanie od głaskania, a gdy się przerwie na chwilkę tą czynność odwraca swój pyfczek w stronę czeszącego przyjmując minkę : "hej no draniu, czemu przestałeś??"
I wciąż robi postępy jeżeli chodzi o orientację w mieszkanku. Powoli przestaje siadać tyłem do nas lub centymetr przed ścianą. Domaga się towarzystwa i lubi być tam gdzie my :)
Czasem już tylko nie zdąży do kuwety, czasem poprosi by ją tam zaprowadzono, a tak to przeważnie załatwia się tam gdzie potrzeba :)
Jedyne co nas troszkę martwi to to, że dużo wymiotuje. Choć jak dziś przeczytałam na miau.pl to może być to spowodowane zbyt łapczywym jedzeniem (zwraca całe kawałki mięska).
Dziś gdy wymiotowała poszła do kuwety to zrobić, chwile późnej kazała się prowadzić znów do kuwety na siku :) odpoczęła w łazience na dywaniku z 5 min i w drodze powrotnej walnęła takiego kupala na środku korytarza że O!
Jest tak urocza, że można o niej pisać i pisać. A przecież jeszcze tyle się wydarzyło :)
Byliśmy pierwszy raz hostami. Na ostatni weekend lutego przyjechali do nas Francuzi. To strasznie niesamowite uczucie być hostem. Pochodziliśmy trochę po mieście, byliśmy w Panoramie Racławickiej, pokręciliśmy się wrocławskich pubach, ślizgaliśmy się na zamkniętym lodowisku po Halą Ludową. A ile oni mieli uciechy :)
Powitali z nami naszą koteczkę. Ubawili się gdy robiliśmy popcorn w urządzonku do popcornu:)
Zrobili nam francuskie naleśniki "crêpe" i polecieli do Frankfurtu.
4.03 byliśmy na Comie w WZcie. Śmiesznie było! Najpierw staliśmy w kolejce do wejścia tak długiej, że nie mogliśmy "wejść" z podziwu ile osób i gdzie one się zmieszczą, po kilku minutach gdy dalej staliśmy w tym samym miejscu okazało się że nie jesteśmy już na końcu ale w środku
a kolejka rosła i rosła i zakręcała. Gdy już udało nam się wcisnąć do środka, a dokładniej gdzieś w okolice sceny :) [tylko Przemo wiedział gdzie ona się dokładnie znajduje, ja niestety mogłam tylko się domyślać] i koncert się zaczął - stojący koło mnie człowiek [2metry na 1metr80] troszeczkę się bulwersował, że się na niego pcham ;p na szczęście dla niego nie było go już podczas kolejnego kawałka. I mino Przemowych obiekcji co do tego czy mi się w WZcie spodoba to mi się podobało i to bardzo! I nawet mam pamiątkę pokoncertową! siniaczek długości ok.4 cm na ramieniu!
W między czasie byliśmy jeszcze 3 razy w kinie. Na maratonie w Heliosie [grali 4 filmy z czego 3 były bardzo dobre, a tego 4 jakby nie nakręcili to nic by się nie stało - choć nie wiem dlaczego publiczność za nami sprawiała jakby to właśnie ten ostatni podobał się im najbardziej, no cóż], w Multikinie na "Ciekawym przypadku Benjamina Buttona" który również nam się podobał i odwiedziliśmy Kino Dworcowe -Irański film "3 kobiety w różnym wieku" ludzi było jak na kino dworcowe naprawdę dużo, ale film... mimo że przekazywał dosyć ciekawe treści to był troszkę nudno nakręcony. Mimo wszystko uważam że było warto!
A co do internetu to pojawił się człowiek z łaską i internetem pod pachą wczoraj :) łączymy się póki co na zmianę jednym kablem nawet HP przestał stroić fochy i port w nim działa[?]
Oczywiście brak internetu.
W trakcie naszej nieobecności tyle się przecież wydarzyło.
Co już wiadomo z poprzedniego posta przeprowadziliśmy się.
Teraz mamy bliżej na bielanową wylotówkę :) No i nie mieszkamy sami!
Zamieszkała z nami 10-letnia kota z wrocławskiego schroniska. Pyfczek jest ślepą kotką z kulawą prawą tylną łapką. Całymi dniami leży na kanapie i śpi. Gdy się ktoś dosiądzie do niej to mruczy... ostatnio woli nawet czesanie od głaskania, a gdy się przerwie na chwilkę tą czynność odwraca swój pyfczek w stronę czeszącego przyjmując minkę : "hej no draniu, czemu przestałeś??"
I wciąż robi postępy jeżeli chodzi o orientację w mieszkanku. Powoli przestaje siadać tyłem do nas lub centymetr przed ścianą. Domaga się towarzystwa i lubi być tam gdzie my :)
Czasem już tylko nie zdąży do kuwety, czasem poprosi by ją tam zaprowadzono, a tak to przeważnie załatwia się tam gdzie potrzeba :)
Jedyne co nas troszkę martwi to to, że dużo wymiotuje. Choć jak dziś przeczytałam na miau.pl to może być to spowodowane zbyt łapczywym jedzeniem (zwraca całe kawałki mięska).
Dziś gdy wymiotowała poszła do kuwety to zrobić, chwile późnej kazała się prowadzić znów do kuwety na siku :) odpoczęła w łazience na dywaniku z 5 min i w drodze powrotnej walnęła takiego kupala na środku korytarza że O!
Jest tak urocza, że można o niej pisać i pisać. A przecież jeszcze tyle się wydarzyło :)
Byliśmy pierwszy raz hostami. Na ostatni weekend lutego przyjechali do nas Francuzi. To strasznie niesamowite uczucie być hostem. Pochodziliśmy trochę po mieście, byliśmy w Panoramie Racławickiej, pokręciliśmy się wrocławskich pubach, ślizgaliśmy się na zamkniętym lodowisku po Halą Ludową. A ile oni mieli uciechy :)
Powitali z nami naszą koteczkę. Ubawili się gdy robiliśmy popcorn w urządzonku do popcornu:)
Zrobili nam francuskie naleśniki "crêpe" i polecieli do Frankfurtu.
4.03 byliśmy na Comie w WZcie. Śmiesznie było! Najpierw staliśmy w kolejce do wejścia tak długiej, że nie mogliśmy "wejść" z podziwu ile osób i gdzie one się zmieszczą, po kilku minutach gdy dalej staliśmy w tym samym miejscu okazało się że nie jesteśmy już na końcu ale w środku
a kolejka rosła i rosła i zakręcała. Gdy już udało nam się wcisnąć do środka, a dokładniej gdzieś w okolice sceny :) [tylko Przemo wiedział gdzie ona się dokładnie znajduje, ja niestety mogłam tylko się domyślać] i koncert się zaczął - stojący koło mnie człowiek [2metry na 1metr80] troszeczkę się bulwersował, że się na niego pcham ;p na szczęście dla niego nie było go już podczas kolejnego kawałka. I mino Przemowych obiekcji co do tego czy mi się w WZcie spodoba to mi się podobało i to bardzo! I nawet mam pamiątkę pokoncertową! siniaczek długości ok.4 cm na ramieniu!
W między czasie byliśmy jeszcze 3 razy w kinie. Na maratonie w Heliosie [grali 4 filmy z czego 3 były bardzo dobre, a tego 4 jakby nie nakręcili to nic by się nie stało - choć nie wiem dlaczego publiczność za nami sprawiała jakby to właśnie ten ostatni podobał się im najbardziej, no cóż], w Multikinie na "Ciekawym przypadku Benjamina Buttona" który również nam się podobał i odwiedziliśmy Kino Dworcowe -Irański film "3 kobiety w różnym wieku" ludzi było jak na kino dworcowe naprawdę dużo, ale film... mimo że przekazywał dosyć ciekawe treści to był troszkę nudno nakręcony. Mimo wszystko uważam że było warto!
A co do internetu to pojawił się człowiek z łaską i internetem pod pachą wczoraj :) łączymy się póki co na zmianę jednym kablem nawet HP przestał stroić fochy i port w nim działa[?]