Ultramaryna
Lekie zatrucie i gorączka powoduje, że w Marrakeszu zostajemy chwilkę dłużej niż planowaliśmy. Przyjemnie jednak mija czas, przyjemny jest też dach hotelu. Ostatniej nocy "u nas" na dachu zatrzymuje się jeszcze Szwajcar, który przyjeżdża z czymś, o czym chwilę wcześniej rozmawiamy... z hamakiem:).
W sobotę wyruszamy w stronę wylotówki do Essaouiry. Okazuje się, że niezbyt precyzyjnie spojrzeliśmy na mapę. W szalenie palącym tego dnia słońcu (termometr uliczny wskazuje 43*c) przechodzimy chyba z 10km, a końca miasta wciąż nie widać. Jest tylko długa, długa, długa... prosta. Po dwugodzinnym spacerku i trzech litrach wody, postanawiamy spróbować złapać któryś z przejeżdżających autobusów - do Chichaouy. I stamtąd łapać stopa dalej. Mijał nas kilkukrotnie autobus "43" z nazwą tej miejscowości, ale nie udało nam się go zatrzymać - szukamy zatem przystanku. Spytani ludzie wskazują nam miejsce i cieszą się, bo też jadą tym autobusem ;). Gdy ten przyjeżdża, okazuje się, że nie jedzie tylko do Chichauy, ale aż do Essaouiry. Zmęczeni spacerem, przygrzani słońcem, stwierdzamy że... rzucimy monetą. Okazuje się, że... jedziemy aż do Essaouiry;).
A przynajmniej chcieliśmy. Bo 20km przed, czujemy smród spalenizny. A chwilę później autobus się zatrzymuje. Awaria. Niewiele myśląc, zabieramy nasze plecaki i stajemy łapać stopa. Tym razem "niełapanie" dotyczy niebieskich mercedesów (taxi) ;). Po krótkiej chwili zatrzymuje się auto, którym dojeżdżamy do Essaouiry. Prosto pod... supermarket;).
Robimy szybkie zakupy, kupujemy 2kg niesamowicie soczystych i tanich tutaj pomarańczy i zbieramy się w stronę Mediny. Zapytana o kierunek dziewczyna wskazuje nam dorożkę, którą za 2 dirhamy dojeżdżamy pod samą Medinę.
Lonely Planet, tak samo z resztą jak fora internetowa można wyrzucić do pierwszego napotkanego śmietnika. Czytaliśmy, że noclegi w Essaouirze są niesamowicie drogie. Tymczasem my znajdujemy bardzo klimatyczny, stylizowany tradycyjnie hotel, w którym na piętrach leżą czerwone dywany...:). Po ostrym targowaniu...
- 200dh.
- za drogo, dziękujemy
- 150, to naprawdę dobra cena! ze śniadaniem.
- 110 bez śniadania.
- ale to bardzo duże śniadanie
- jest przecież kuchnia, zrobimy sobie sami
- ok, 110... normalnie kosztuje 30 euro, ale teraz nie ma sezonu...
...zostajemy praktycznie za taką ceną, za jaką w Marrakeszu mieliśmy malutki pokoik, w którym miejsce było tylko na łóżko i umywalkę. Mamy nawet taras (dach) z widokiem na ocean;). No i miał bardzo ładną nazwę - pacha. El Pacha. Lubimy pachy:D.
Zrzucamy plecaki i zatapiamy się w niesamowitych uliczkach Essaouirskiej Mediny...
Labirynty małych, wąskich uliczek. Pobielanych budynków z drzwiczkami, balkonami i okiennicami w kolorze ultramaryny. Do tego obrazka dochodzą jeszcze niezliczone ilości kotów i ich dzieci;), które całymi dniami śpią, wygrzewając się w słońcu.
Essaouira niegdyś była miastem hippisowskim, ale przebywając w nim, nietrudno zauważyć, że te czasy ma już za sobą. Teraz jest miastem turystycznym, Medina znajduje się na liście Unesco. Główną ulicą, na której porozrzucane są stoiska z pamiątkami trudno jest z powodu tłoku przejść. A sprzyjające warunki przyciągają surferów. Co nie ujmuje miastu jednak uroku, gdy tylko skręci się w którąś z mniejszych uliczek. Essaouira jest również miastem artystów. Spacerując wchodzimy do dwóch galerii, w których trafiamy na kilka ciekawych prac, jednak ich cena zdecydowanie przewyższa nasze możliwości. Poza tym nie mamy miejsca w plecakach - ten argument zdecydowanie sprzyja podejmowaniu decyzji o zakupach podczas aktualnego wyjaazdu;).
Nawet w tak turystycznym mieście natrafiamy na klimatyczną, lokalną knajpkę. Kuchnia oraz pomieszczenie (jadalnia), w którym mieści się nie więcej niż 5 osób. Zupełnie jakby jadło się u kogoś w domu. Tylko wegetariańskie posiłki. I oczywiście jak przystało na takie miejsca - niesamowicie tanie i bardzo dobre.
Spacerujemy plażą wzdłuż oceanu. Przyjemnie jest poczuć po spiekocie w Marrakeszu wodę pod stopami i przyjemny, morski powiew wiatru.
Wieczorem idziemy popatrzeć na horyzont, ale zamiast romantycznego zachodu słońca, otrzymujemy... chmury. Udajemy się jeszcze na souk po miętę i parzymy sobie wieczorną herbatę.
Rano chcemy pójść znów do naszego ulubionego miejsca na harirę, ale miasto budzi się bardzo powoli i jeszcze nie jest otwarte. Idziemy zatem na souk, kupujemy warzywa, lokalny chleb i idziemy na śniadanie nad ocean. Przepyszne robimy sobie śniadanie. Z chleba, natki pietruszki, niesamowicie intensywnych pomidorków i oliwek w paście chilli (harissa).
Spacerujemy daleko wzdłuż oceanu, a później znów zniamy pośród uliczek Essaouiry. Wieczorem znów mięta z souku i idziemy spać, żeby rano wyruszyć w dalszą drogę...
Magiczne uliczki Mediny:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQn0qSXfJNlxr12NLzVqZrULKJlOx1EKOekkvti7pDOCbQ8QC9u4xaJ2N_szBEkR99bVJSZxKTK6r0JyYwATgi2qvKh_oxmIvW8TEEs1cXlBRk2wUbFR54iWsgtANWIGht2O-MB-74FHM/s200/IMG_5364.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpECxA42KmXAGO6X5CjgGpwxdQxANT4vEXQt-7drOd1TUlwHLa34vhyphenhyphenxma9HyWv23BKVWKLE5ANqRabhd5hpSJjIHRK7_neErLjNbRJVeESuWcFBa7aSt38hJDcgpzSYvFSlHvqaHrQKo/s200/IMG_5400.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig7vaSaKeal6mjHrSGsMQZe5DaBQqkW5vRZUPCMUjP7w3sS-BcdFDwMSl0I3MvdiYCxrFoLdB4u1WSU4Q4AzRizhDbKlMKcORu0Ofty7SoJp5nJtjnv_Fq5wP_oYzI-Gap76z4yGS_Imo/s200/IMG_5332.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiR1IEl5d17RieDbZ_z4OyhK_5EzbNqjvRvgURT0wE9ENxh591gQlt95hWzAHy4cBBUN4_YhkA8zO8qYWmBNfdbA5wQgsTviLsEX0Jfhh8BV6zjQtS7KoybDDj-5pE4WhMm8MWHXU8IrFc/s200/IMG_5410.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-5On06UQBzB2eOO7GPqvbH1aDTW4n_ahG-MQBXMA5y-abPm6IOjMqfdtGAUz7uP4MFAoaM-8NHkIWOSKEUAZBhBunlC_e4dZHRBOJVDZ-BW15m51KtmeCZ4jfawRPgKOWDEDM1BTpkSg/s200/IMG_5413.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtoN3fG424UbVPGCd48a6RfhWMC9gk4nyOzv5RvO5GCxZFbHhpxPML1VTA7JElVdHwtdgVbsqCUJxAtRbOHk5fJjk_JYbI-16rjaYUIax259MpXyHBKGIgjdqIibSTShpywZjlchfHroA/s200/IMG_5430.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTgQjedImVcUchuQmCYPJM7xvHHZXqszBSlLPGxXmEswoH9RxfU08L5CA9Vnlw4H0mIOI_DY10qqelf6nC0CeVg7qyMGrECWeS_880a5DI1OuBxA5qbwkJ-oFCUq-2ubeM-mwKFt1ISTA/s200/IMG_5476.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDeV_dsuRuRNvfnxpYaY8y0viqBejGuObTgYUTf4bzfQUJ77OuEBuh55-IAT5tXgDrwj4LKj2ZPZVLozlQA6JEgLGSThkKInvYv1TxVTgV-jvFcDK_bQJWftxV5TjYaAUFwqB830QBj6Q/s200/IMG_5473.jpg)
1 comments
Z waszych opisów i ze zdjęć Maroko mi się jawi jak połączenie Malezji z lekka nutką Indii. Te uliczki są nieziemskie, uwielbiam takie klimaty :)
ReplyDeleteTrzymajcie się i szybkiego lotu za kilka dni.