przed i po woodstokowe wspomnienia :)
Jakiś taki mam lęk przed pisaniem ... jak robi to Przemo to notki są niesamowite i oddają co mają oddawać, a ja tak chyba nie potrafię :(
Wracając do tematu, jak pisaliśmy wcześniej mieliśmy gościć ludzi z Portugalii, Białorusi i Białegostoku. Zamiast takiej mieszanki narodowej gościliśmy dziewczyny z Zielonej Góry i niesamowiszcza!
Beata z Łukaszem zawitali u nas pod domem już o 5 rano. A dziewczyny dojechały pociągiem około 11.
Ale skąd u nas Beata i Łukasz?? ... no w sumie to wracali z Holandii i Francji i chcieli nas zobaczyć jeszcze przed woodstockiem. Bo zaraz po wyjeżdżają daleko daleko... :) I nie wiadomo kiedy znów się zobaczymy....
Z niesamowiszczami, kiedy nie spali :) spędziliśmy kilka godzin (w sumie to ja bo Przema praca wzywała) rozmawiając, opowiadając i ciesząc się, a później wzięli i pojechali dalej ... do stolicy wizy załatwiać :).
A ja z dziewczynami Justyną i Gosią łaziłam po mieście pokazując im moje ulubione najpiękniejsze zakamarki. Na co dzień idąc tą samą drogą nie dostrzegam tak tego piękna jak pokazując je komuś. I cały czas na nowo zakochuję się we Wrocławiu.
Po całodziennym spacerze przez Stare Miasto i Ostrów Tumski, wchodzeniu i schodzeniu z wieży przy kościele garnizonowym zasiedliśmy przy piwie w Spiżu. Lepiej było by napisać, że jedni zasiedli przy piwie, a inni przy wodzie. Ale no cóż, nie jest to istotne :D.
Mam nadzieję, że dziewczynom się podobało. Bo nam bardzo się podobała rola hostów :).
A kilka dni później, ciut ku mojemu zaskoczeniu wyjechaliśmy na woodstock (weekend mój jest zawsze kiedy indziej niż przemowy i mieszają mi się przez to dni.. tygodnie - i cały czas myślałam, że to jeszcze tydzień wcześniej).
Stop nam poszedł gładziutko... Wrocław - Kostrzyn jednym autkiem z ponad godzinnym postojem w Gorzowie. Ale dojechaliśmy :), rozbiliśmy się gdziebądź bo następnego dnia i tak przyjeżdżają niesamowiszcza, to przeprowadzimy się później do nich.
Po dwukrotnej zmianie miejsc zamieszkaliśmy w końcu w wiosce wege wraz z Beatą i Łukaszem drzwi w drzwi :D.
A Woodstock? Woodstock był niesamowity! 4 na maxa kolorowe dni. I musimy pojechać za rok. Bez względu na nic!!
Co prawda udało nam się być tylko na jednym koncercie, ale tak naprawdę tylko Świadomość jakoś szczególnie nas interesowała. 3 dni świetnego jedzenia u Krishnowców - może i było ciut monotonne, ale i tak po powrocie pierwszą rzeczą na jaką mieliśmy ochotę był ryż z wegetariańskim gulaszem i halava. Tak, na nią mamy największą ochotę. Halava to prażona kaszka manna gotowana z owocami i karmelem NA MAXA SŁODKA! Ale taka w końcu ma być :)
AH! no i oddawaliśmy z Łukaszem krew! Razem z naszą na Woodstocku zebrano 1.188 litrów krwi. Oddało ją 2.376 osób w tym i MY!
fot. Kasia Rozko
I ja i Łukasz krew oddajemy
Z literówką ale byliśmy!
Hare Krishna
Glinoludy
Pokój Miłość i Muzyka!
A wczoraj jechaliśmy do Nysy i po drodze w jakiejś mieścinie natrafiliśmy na NAJLEPSZE LODY NA ŚWIECIE. Była to taka malutka niepozorna rodzinna lodziarnia:), gałka kosztowała 1.2zł, wyglądała jak 2 od Grycana a lody no... jesteśmy pod wrażeniem ich smaku i śmiało można było by o nich powiedzieć, że były aksamitne. Takie łechcące podniebienie. Musimy tam się jeszcze kiedyś wybrać!
opsa!
0 comments