A month
[PL] Długo zastanawialiśmy się ile dać sobie czasu pomiędzy Szkocją, a wylotem do Azji. Na początku dawaliśmy sobie 3 tygodnie, a koniec końców zdecydowaliśmy się zostać w Polsce ponad miesiąc. Dużo mieliśmy pomysłów jak spożytkować ten czas, ale jakoś nie chciało nam się nigdzie za bardzo ruszać, bo było zimno. Tydzień spędziliśmy leniwie w Świnoujściu i nawet pomimo beznadziejnej pogody rewelacyjnie było odpocząć po pół roku w Fort Augustus. No może tylko trochę przesadziliśmy z ilością wypitego piwa :P. Myślę, że to przez pogodę. Ale chodziliśmy też trochę na spacery ;).Później trochę gotowaliśmy, chodziliśmy na basen, na koncerty, do kina i korzystaliśmy z tego wszystkiego co oferuje miasto, a czego brakowało nam przez ostatnie kilka miesięcy. Jakoś tak dziwnie wyszło, że byłem przez cały ten miesiąc przeziębiony. Mając tyle czasu odkładaliśmy pakowanie i wszystko co związane z wyjazdem na później, no i teraz będziemy mieć kilka dni na wariackich papierach. Udało nam się tylko rowery oddać do serwisu wcześniej – na szczęście – i wszystko co wymagało regulacji zostało wyregulowane, a wymiany, wymienione. Jakoś tak się stało, że wyszło tego całkiem sporo, szczególnie na rachunku, ale przynajmniej istnieją większe szanse, że się coś nie popsuje pośrodku niczego. No i Kasia ma w końcu błotniki. I nóżkę znowu.
Ostatnich kilka dni spędziliśmy w Barcelonie. Późno przylecieliśmy, więc przespaliśmy się na zimnej podłodze lotniska w Gironie, a rano gdy tylko wyszło słońce, poszliśmy pod bezchmurnym niebem łapać stopa. Oprócz nas na ten sam pomysł wpadły jeszcze 4 osoby, ale po pół godziny dwie dziewczyny zrezygnowały. Lotnisko w Gironie jest trochę wymarłe, ale w końcu zgarnęła nas do Barcelony za darmo taksówka :). Ostatnio taksówką za free jechaliśmy w Iranie, już zdążyliśmy zapomnieć, że tak się da.
Zatrzymaliśmy się u Quima – brata Jordiego. Z Jordim zaprzyjaźniliśmy się w Forcie, gdy przez dwa miesiące pracował z nami w Lovacie. Jordi teraz jest w Edynburgu i trochę nam było smutno, że go z nami nie ma, ale chyba jemu było bardziej, gdy on był w UK, a my włóczyliśmy się po jego ulubionych zakątkach, piliśmy piwo z jego bratem i poznaliśmy jego mamę. Ale przecież przyjedziemy tam jeszcze kiedy Jordi będzie na miejscu! Quim pomimo braku czasu niesamowicie się nami zaopiekował i znalazł czas żeby wieczorami się z nami przespacerować i wyskoczyć na piwo. A ostatniego dnia wstał z nami o 5.45 żeby odprowadzić nas na dworzec, niesamowite!
Dziesiątki kilometrów zrobiliśmy spacerując po Barcelonie i gubiąc się w uliczkach. A najbardziej podobało nam się na La Boqueria, targu przy jednej z najbardziej turystycznych ulic. Pełnym kolorowych owoców i warzyw z całego świata. Kupowaliśmy figi na kilogramy i piliśmy soki z mango ;). Ale przecież my uwielbiamy bazary wszelakiej maści…
Teraz zostało nam kilka dni przed wylotem i szczerze, to nie możemy się już doczekać! Musimy się tylko zebrać w sobie na te ostatnie dni i trzymać się rozpisanego harmonogramu na następne dni :P – tak, rozpisaliśmy sobie taki, żeby jakoś się z tym wszystkim wyrobić:).
[EN] We were wondering for long, how many weeks should we give to ourselves between Scotland and our flight to Asia. In the beginning it were 3 weeks, but finally we decided to stay in Poland over a month. We had many ideas how to manage this time, but finally we didn’t feel like going anywhere, because it was a bit cold. We spent a lazy week in Swinoujscie and even if weather was a crap that was great to take a rest after 6 months in Fort Augustus. Uhm, maybe we just drank too many beers during that ‘rest’ :P. I think it’s just because of weather. But we’ve done also a few walks :P.After that we were cooking a bit, going to swimming pool, to the concerts, cinema and we were getting advantage of anything what is available in the city and what we missed for last few months. Somehow weirdly it happened, that during whole that month I’ve had a cold. Because we had that much time, we were leaving packing and everything about our trip for later, and now we will have a bit crazy last few days. The only thing we’ve done was leaving our bikes in service – luckly – and everything whad needed to be fixed is fixed, and what needed to be changed is changed. Somehow it was quite a lot of things, and on the bill even more, but at least we hopefully will not stuck in the middle of nowhere with something not working. And Kasia finally has mudguards. And a stand, back.
For last few days we went to Barcelona. We arrived lately, so we spent a night on the cold floor of Girona airport and in the morning just after sunrise we left the building and began hitchihiking with lovely blue sky above us. Another 4 people had the same idea, but two girls gave up after half an hour and walked away to take a bus. Girona airport seems to be a little bit not alive, but finally taxi gave us a lift for free to Barcelona :). Last time we hitchhiked in taxi in Iran and we almost forgot that this is possible.
We stayed with Quim – Jorid’s brother. With Jordi we became friends in Fort, when during two months we worked together in Lovat. Jordi is now in Edinburgh what makes us a little sad, but I think he was more, as that was him who was in UK, when we were exploring his favorite places, drinking beer with his brother, and met his Mom. But we will definitely will back to Barcelona when he will be there, so there is nothing to worry about! Quim was warking a lot, but even then he did his best to take care of us and he found some time to spent a while with us. And in the last day he woke up with us at 5.45 to accompany us to the station… he is amazing person!
We made dozens of kilometers walking in Barcelona and getting lost in these little streets. But our favorite was La Boqueria, street market next to the one of the most famous streets. Full of colourful fruits and vegetables from all over the world. We were buying kilograms of figs and drinking juices from mango ;). But it was no surprise, ‘cause we love all kinds of streets markets…
Now we have a few days before our flight and honestly, we can’t wait to go! We just must motivate ourselves for these last few days and follow schedule for these days :P – yes, we made one, just to organise it a little:).
Ostatnich kilka dni spędziliśmy w Barcelonie. Późno przylecieliśmy, więc przespaliśmy się na zimnej podłodze lotniska w Gironie, a rano gdy tylko wyszło słońce, poszliśmy pod bezchmurnym niebem łapać stopa. Oprócz nas na ten sam pomysł wpadły jeszcze 4 osoby, ale po pół godziny dwie dziewczyny zrezygnowały. Lotnisko w Gironie jest trochę wymarłe, ale w końcu zgarnęła nas do Barcelony za darmo taksówka :). Ostatnio taksówką za free jechaliśmy w Iranie, już zdążyliśmy zapomnieć, że tak się da.
Zatrzymaliśmy się u Quima – brata Jordiego. Z Jordim zaprzyjaźniliśmy się w Forcie, gdy przez dwa miesiące pracował z nami w Lovacie. Jordi teraz jest w Edynburgu i trochę nam było smutno, że go z nami nie ma, ale chyba jemu było bardziej, gdy on był w UK, a my włóczyliśmy się po jego ulubionych zakątkach, piliśmy piwo z jego bratem i poznaliśmy jego mamę. Ale przecież przyjedziemy tam jeszcze kiedy Jordi będzie na miejscu! Quim pomimo braku czasu niesamowicie się nami zaopiekował i znalazł czas żeby wieczorami się z nami przespacerować i wyskoczyć na piwo. A ostatniego dnia wstał z nami o 5.45 żeby odprowadzić nas na dworzec, niesamowite!
Dziesiątki kilometrów zrobiliśmy spacerując po Barcelonie i gubiąc się w uliczkach. A najbardziej podobało nam się na La Boqueria, targu przy jednej z najbardziej turystycznych ulic. Pełnym kolorowych owoców i warzyw z całego świata. Kupowaliśmy figi na kilogramy i piliśmy soki z mango ;). Ale przecież my uwielbiamy bazary wszelakiej maści…
Teraz zostało nam kilka dni przed wylotem i szczerze, to nie możemy się już doczekać! Musimy się tylko zebrać w sobie na te ostatnie dni i trzymać się rozpisanego harmonogramu na następne dni :P – tak, rozpisaliśmy sobie taki, żeby jakoś się z tym wszystkim wyrobić:).
[EN] We were wondering for long, how many weeks should we give to ourselves between Scotland and our flight to Asia. In the beginning it were 3 weeks, but finally we decided to stay in Poland over a month. We had many ideas how to manage this time, but finally we didn’t feel like going anywhere, because it was a bit cold. We spent a lazy week in Swinoujscie and even if weather was a crap that was great to take a rest after 6 months in Fort Augustus. Uhm, maybe we just drank too many beers during that ‘rest’ :P. I think it’s just because of weather. But we’ve done also a few walks :P.After that we were cooking a bit, going to swimming pool, to the concerts, cinema and we were getting advantage of anything what is available in the city and what we missed for last few months. Somehow weirdly it happened, that during whole that month I’ve had a cold. Because we had that much time, we were leaving packing and everything about our trip for later, and now we will have a bit crazy last few days. The only thing we’ve done was leaving our bikes in service – luckly – and everything whad needed to be fixed is fixed, and what needed to be changed is changed. Somehow it was quite a lot of things, and on the bill even more, but at least we hopefully will not stuck in the middle of nowhere with something not working. And Kasia finally has mudguards. And a stand, back.
For last few days we went to Barcelona. We arrived lately, so we spent a night on the cold floor of Girona airport and in the morning just after sunrise we left the building and began hitchihiking with lovely blue sky above us. Another 4 people had the same idea, but two girls gave up after half an hour and walked away to take a bus. Girona airport seems to be a little bit not alive, but finally taxi gave us a lift for free to Barcelona :). Last time we hitchhiked in taxi in Iran and we almost forgot that this is possible.
We stayed with Quim – Jorid’s brother. With Jordi we became friends in Fort, when during two months we worked together in Lovat. Jordi is now in Edinburgh what makes us a little sad, but I think he was more, as that was him who was in UK, when we were exploring his favorite places, drinking beer with his brother, and met his Mom. But we will definitely will back to Barcelona when he will be there, so there is nothing to worry about! Quim was warking a lot, but even then he did his best to take care of us and he found some time to spent a while with us. And in the last day he woke up with us at 5.45 to accompany us to the station… he is amazing person!
We made dozens of kilometers walking in Barcelona and getting lost in these little streets. But our favorite was La Boqueria, street market next to the one of the most famous streets. Full of colourful fruits and vegetables from all over the world. We were buying kilograms of figs and drinking juices from mango ;). But it was no surprise, ‘cause we love all kinds of streets markets…
Now we have a few days before our flight and honestly, we can’t wait to go! We just must motivate ourselves for these last few days and follow schedule for these days :P – yes, we made one, just to organise it a little:).
Świnoujście:
Barcelona:
0 comments