A week at home
[PL] Wylądowaliśmy… znane lotnisko i aaaa, 7/11, mleko sojowe z czarnym sezamem, bób w chilli! mm :D Poza tym ciężki początek… padamy na twarze, a po przesiedzeniu do rana na lotnisku prawie czołgamy się po podłodze. Otwieramy kartony z rowerami, a tam ups, w bramce numer dwa jest zonk. Upadek roweru nie do końca był szczęśliwy, otwór na oś od koła (tak to się nazywa? to takie co się wyciąga jak się koło ściąga :D ) trochę chyba poszorował po ziemii i trochę się zmniejszył. No i problem. Kasia jednak bierze śrubokręt w ręce i problem z głowy. Powiększa dziurę ;). Składamy się dalej, tym razem przy pompowaniu robi nam się dziura przy w dętce przy wentylu… czy my mamy 13 w piątek? Wymienianie dętki ciągnąc twarz po ziemii nie należy do najprostszych na świecie. W końcu – składamy się w całości do kupy i wyjeżdżamy z lotniska… :) Bangkok! Jesteśmy w domu… dojeżdżamy do miasta, odnajdujemy mieszkanie Kob, odbieramy klucz, który nam zostawiła u portiera, zostawiamy rowery i wychodzimy się przejść. Wieczoram odwiedza nas Kob z córkami, a gdy tylko wychodzą kładziemy się spać… zasypiamy w mgnieniu oka kilka minut po 20.00…
[EN] We landed… on the airport which we know and aaah. 7/11, soy milk with black sesame seeds, broad beans in chilli! mm :D Apart from that very hard beginning… we were so, so tired and after a night on the airport we almost crawled on the floor. We opened the boxes with bikes and oops, surprise. Falling down of our bike wasnt really happy, hole in the middle of the wheel because of crash was smaller than it usually was. We had a problem. But Kasia took a screwdriver to her hands and problem was gone. She made a hole bigger :). We kept mounting a bikes, and then, during pumping the tyres it got a puncture next to the valve… was that Friday the 13th? Changing the inner tube when you almost collapse because of tiredness was a bit tricky. Finally – we have mounted bikes completely up and left the airport… :) Bangkok! Home, sweet home… we cycled to the city, found a Kob’s flat, we took a keys which she left for us from reception, left the bikes and we went for a walk. In the evening Kob with daughters visited us, and just after they have left we falled in a sleep, just a few minutes ater 8.00pm…
[PL] Czy my już wspominaliśmy, że uwielbiamy Bangkok? W marcu rozmawialiśmy z Kob o tym, czy moglibyśmy tu mieszkać. Jej się tu nie podoba, bo jest za duże i za szybkie. My nie tylko byśmy mogli, ale odkryliśmy, że byśmy bardzo chcieli! I decyzja o przeprowadzce do Tajlandii Beaty z Łukaszem, którzy w magiczny sposób lądowali w Bangkoku tego samego dnia co my, uświadomiła nam, że chcieć to móc. Może jeszcze nie teraz… ale kiedyś?
Bangkok wchłonąl nas na dobre. Czujemy się jego częścią. Zamieszkaliśmy w nim już przy pierwszej wizycie. Teraz po prostu wracamy do domu. Za każdym razem.
Lubimy tempo życia tego miasta – niekończące się korki, a w parkach ludzi w zupełnej idylli biegających lub siedzących i wpatrzonych w staw. Połączenie nowoczesności z tradycją, ogromne budynki i zaraz obok uliczne jedzenie sprzedawane na malutkich stoiskach wzdłuż drogi. No i Tajowie… oraz wiele nieopisywalnych słowami rzeczy, które sprawiają, że czujemy się jak u siebie. Jak u siebie w domu.
Bangkok wchłonąl nas na dobre. Czujemy się jego częścią. Zamieszkaliśmy w nim już przy pierwszej wizycie. Teraz po prostu wracamy do domu. Za każdym razem.
Lubimy tempo życia tego miasta – niekończące się korki, a w parkach ludzi w zupełnej idylli biegających lub siedzących i wpatrzonych w staw. Połączenie nowoczesności z tradycją, ogromne budynki i zaraz obok uliczne jedzenie sprzedawane na malutkich stoiskach wzdłuż drogi. No i Tajowie… oraz wiele nieopisywalnych słowami rzeczy, które sprawiają, że czujemy się jak u siebie. Jak u siebie w domu.
[EN] Did we said already, that we admire Bangkok? In march we had a talk with Kob, if we could live in Bangkok. She don’t like here too much, because it’s too big and too quick city. We not only could live here, but we found that we even really would like to! And decision of Beata and Lukasz about moving from Poland to Thailand, who’s magically landed in Bangkok in the same day as we did. convicted us that if you want, you can. Maybe not yet, but someday?
Bangkok absorbed us at all. We feel like part of this city. We moved in here already at very first visit. And we are just coming back home. Each time.
We like motion of this city, never ending traffic jams but in parks people in total idyllic world running around, or just sitting and calmly watching the pond. Combination of modernity and tradition, huge buidlings and just next to it street food sold on the little stals along the road. And Thai people… and so many undiscribed by words things, which makes us feel like in our place. Like in our home.
[PL] Magicznie nam było w Bangkoku. Wiele nadało tej magii. Spotkania z Beatą i Łukaszem, które sprawiły, że poczuliśmy się tutaj jeszcze bardziej w swoim świecie. Wieczorne spacery po naszej okolicy i pikniki w parku, pływanie łódką wokół miasta, Little India, malutka hinduska dzielnica, w której bywaliśmy codziennie i w jednej z restauracji zjedliśmy całe wegetariańskie menu :).
[EN] That was magical time for us in Bangkok. A lot of things made it magical for us. Meetings with Beata and Lukasz, which made us even more in our world. Evening walks around our area and picnics in the parks, boat trips around the city, Little India, small indian district where we’ve been everyday where in one restaurant we ate the whole manu :).
[PL] W weekend trafiliśmy do parku Lumphini na Bangkok Street Show – uliczne występy ludzi z całego świata. Byli kuglarze, iluzjoniści, klauni i generalnie wszyscy, którzy chcieli zaprezentować swoje umiejętności na ulicy, a właściwie na chodniku w parku :). W poniedziałek za to miała miejsce największa demonstracja spośród wszystkich, które ostatnio miały miejsce w Bangkoku. Tajowie domagają się ustąpienia rządu i wybraniu nowego…. na co rząd po poniedziałkowych protestach – zupełnie pokojowych, choć mieliśmy wrażenie że cały dzień za nami chodzili :P, bo ciągle byli tam gdzie my – się zgodził, a właściwie połowicznie, bo w lutym mają odbyć się przedwczesne wybory, ale Tajowie chcą nowej władzy… bez wyborów. W jakiś inny sposób. Tak jak wszędzie zapewne, nie ma z kogo wybierać…
A ostatniego dnia trafiliśmy pod duże centrum handlowe. Ponieważ stały tam choinki i inne świąteczne akcesoria, ‘odbywał się tam’ – jak to ktoś określił – tajski sport narodowy ;). Robienie sobie zdjęć ;).
[EN] During the weekend we went to Lumphini Park for Bangkok street show – a street performances of people from all around the world. There were a jugglers, illusionists, clowns and basicly everybody who would like to show their skills on the street, or actually on the park pavement ;).
On Monday there was a biggest demonstration of all which happened in Bangkok lately. Thai wants a new goverment, and the goverment after Monday protests – completely peaceful protests, but we had that feeling that during all day they were following us :P – gave a way to on some way, because in February there gonna be a new election, but Thai wants new goverment… without election. They want new goverment choosed on some another way. Like everywhere else, there is probably no one to vote for…
On last day we found ourselves next to the big shopping mall (and these in Thailand are really huge). Because there were christmas trees and everything there was – like someone called it – Thai national sport – making photos of each other… and self-photos as well ;).
[PL] I tak minął nam tydzień… planowaliśmy zostać w Bangkoku tylko chwilkę, ale to nieznacznie się rozciągnęła. I szczerze to z wielką przyjemnością zostalibyśmy kolejny tyidzień. I kolejny… ;)
[EN] And this is how the week passed away… we planned to stay in Bangkok only for a while, but this somehow growed up to 7 days. And honestly, we would stay in Bangkok with pleasure for another week. And another… ;)
2 comments
:)
ReplyDeleteMknac rowerem przez zmarzniete miasto mysle o tym w jakich okolicznosciach jezdzice sobie teraz Wy i od razu jest mi cieplej! Czekam na kolejny post i ladne zdjecia z niecierpliwoscia :)
ReplyDelete