Był taki tydzień...
Jesteśmy. Jesteśmy małżeństwem - od tygodnia.I nie wiemy. Czy to dobrze, czy źle, ale jest jak było. Słońce wciąż świeci, wiatr wieje tak jak wiał, a i my wciąż jesteśmy tacy sami i tak samo razem. Tylko teraz bardziej oficjalnie, z podpisami na papierku i obrączkami na palcach.
Przyjechali Daria z Tomkiem, przylecieli rodzice i... taki piękny mamy tydzień miesiąca!
Bo są takie chwile, które są niezapomniane. Nie żebyśmy nie cieszyli się z przyjazdu rodziców, ale to właśnie Daria i Tomek zapewniają nam taki wachlarz niezapomnień. Najpierw jak wyśnieni w dwa tygodnie przejechali dla nas całe Indie, później oczarowali, a teraz odtrzymują w chmurach. Spacery, herbaty, niekończące się rozmowy do świtu i wspólne odkrycie najpiękniejszego wodospadu na świecie... jak my ich jutro wypuścimy w ich dalszą drogę po Azji?
Rodzice nas zaskoczyli. Nie narzekają, że hotel za brzydki, tylko cieszą się, że tani (bo śpimy w takich jak spaliśmy sami dotychczas). Nie chodzą zniesmaczeni, a wczoraj siedząc w restauracji narzekali na jedzenie i wspominali jaki to pyszny jedli makaron z warzywami z ulicy (zdj. nr 1).
Trzeci dzień w Rishikesh. Na szczęście nie każdy zakamarek poprzednim razem poczuły nasze stopy i chwilami czujemy się jakbyśmy pierwszy raz się tutaj znaleźli. Idziemy kilka kilometrów pomiędzy zielenią pięknych lasów, a rwącym, budzącym respekt Gangesem. Skręcamy, wspinamy się wąską, kamienistą ścieżką wyżej i wyżej. Przekraczamy płyciutkie potoki, przedzieramy się przez krzaki. Odnajdujemy. Schowany, dziki, gdzieś pośrodku lasu, najpiękniejszy wodospad jaki kiedykolwiek dane nam było ujrzeć. Nie mogę się powstrzymać. Wchodzę pod wodę i czuję, że to jest właśnie to. To jest to czego właśnie chcemy. To są nasze marzenia, nasze życie i nasze podróże. Jak my strasznie kochamy podróżować!
0 comments