Tydzień w tydzień
Tydzień zajęło nam dojechanie z Vientiane na Koh Chang.
120km, 130, 120, 120, 120, 90, 130. No i ósmego dnia jeszcze ostatnie 30km :).
Nie działo się szczególnie wiele, większość po w miarę płaskim, tranzytowo głównymi drogami ;).
Kilka fajnych noclegów – w romantycznym drewnianym domku, do którego dojechaliśmy po zmroku. U niesamowitych policjantów, którzy dodatkowo podzielili się z nami ryżem i kawą :). I ostatni hotel przed Koh Chang, w którym wieczorem zaproponowano nam pokój…. na dwie godziny ;) Ale taki był… ciekawy… podświetlany na niebiesko :D. I nazywał się Sweet Inn….
Trochę nam po drodze jeszcze popadało, widzieliśmy jak rosną ananasy, a teraz jesteśmy na Koh Chang i po 3000 przejechanych kilometrów robimy zasłużone nic :D.
2 comments
3 tysiące kilometrów? O mamo, mamo ... Naprawdę podziwiam, szczególnie w takim upale. Ale równocześnie zazdroszczę :P Pozdrawiam, Packa.
ReplyDeleteSuper zdjęcie Przema w wodzie :)
ReplyDelete3000 km - to jest wyczyn !!