Delhi, Delhi, Delhi...
Który to już dzień w Delhi? Zastanawiamy się zaraz po tym, jak zastanawiamy się która jest godzina i jaki w ogóle mamy dzień tygodnia. W Iranie, gdy wszystko było pozamykane, było wiadomo, że jest piątek. Tutaj ulice tętnią życiem przez cały tydzień, więc żeby odgadnąć jaki jest dzień tygodnia, trzeba kogoś spytać lub sprawdzić w telefonie. Co to z resztą dla nas za różnica czy jest wtorek czy piątek? Odnajdujemy się tu, w Delhi. Głównie w życiu ulicznym, bo to jest zawsze najbardziej ciekawe, prawdziwe. Z resztą w miejscach takich jak Qutab Minar czy Red Fort jest jedynie masa białych, a ceny są dyskryminujące. Dla Hindusów: 10RS/os., dla obcokrajowców: 250RS/os. Nie lubimy takich podziałów, pomijając już fakt, że nawet gdybyśmy to akceptowali to i tak nas nie stać z naszym wspólnym budżetem 500RS/dzień. A ulice krzyczą, trąbią, przepychają się i ociekają potem. A my wraz z nimi. I tak nam odpowiada. Przepychać się między gwarnym życiem w poszukiwaniu skweru z odrobiną cienia, podskakując rozpędzaną siłą nóg rozklekotaną rykszą po wertepach wiecznie zniszczonych uliczek, czując zdegustowanie smrodem i rozkoszując się zapachami jednocześnie poimy się kontrastami Delhi ocierając co chwilę pot ze zmęczonych twarzy. Tak wygląda nasze Delhi. I nawet jeśli niełatwe, to takie właśnie jest. Bo jakie by nie było, to właśnie jest życie. I chcemy je poczuć, takim jakim jest w Delhi. Więc zlewamy się potem, wycieramy się i kupujemy piątą dziś butelkę wody. Kupujemy Aloo Tikki (przełamaliśmy dziś swój strach i zaczęliśmy jeść na ulicy) w miejscu, które ciężko nazwać barem czy restauracją, ale i straganem nie za bardzo. Old Delhi pełne jest takich miejsc, takich kuchni na ulicy. Dajemy się wciągnąć w świat pobudzających smaków i kilka kroków dalej znów wydajemy kilkanaście rupii by popiec delikatnie nasze podniebienia indyjskim jedzeniem, które idealnie określa wszechobecne słowo spicy. Za kilkanaście rupii podjeżdżamy kawałek rykszą i wsiąkamy w zatłoczone uliczki Old Delhi...
Ludzie uciekają z Delhi po 1, 2, maksymalnie 3 dniach. Co z nami nie tak, że zostajemy tutaj piąty dzień?
Jutro idziemy na prawdziwe indyjskie wesele.
Pojutrze będziemy się zbierać w stronę Rishikesh.
Jutro idziemy na prawdziwe indyjskie wesele.
Pojutrze będziemy się zbierać w stronę Rishikesh.
3 comments
Życzę powodzenia w odkrywaniu tego
ReplyDeleteco dla wielu jest nieznane i nieosiągalne.
Zgadzam się z moim przedmówcą. bardzo ładnie to ujął.
ReplyDeletePatrząc na te zdjęcia, na tą ilość zamotanych kabli, to jak to się ma do naszych przepisów? A to miasto jakoś funkcjonuje. Jest coś w nim. To jest właśnie też ten orientalizm. Na ulicach nie ma kobiet, trochę dziwnie będę się czuła.
Pozdrawiamy Mama, Tata i Karolcia.
Są kobiety i to całkiem sporo. Tylko na zdjęciach jakoś nie widać :)
ReplyDelete