ciagle Iran, ciagle Iran, chcemy wiecej!
W Kashanie spedzilismy 3 noce i dalej plany zmienilismy - wczesniej mielismy jechac do Esfahanu sprobowac przedluzyc wizy, ale z tego co sie pozniej dowiadywalismy nie jest to wcale takie proste jak nam sie wydawalo, wiec zmienilismy nieco nasze plany... i to nie raz (jak zwykle :D). Postanowlismy, ze teraz pojedziemy do Rasht nad Morze Kaspijskie, nauczeni ostatnimi doswiadczeniami niesamowicie przyjaznego Irnaskiego autostopu - na stopa. Plany zmienilismy kiedy byla 14:00, a my mielismy wyjezdzac z miasta. Bylo tak goraco, ze jednak uznalismy ze nie bedziemy w stanie w taki upal sterczec na drodze i pojechalismy na autobus. Autobusem do Tehranu, a stamtad autobusem do Rasht. W Rasht wyladowalismy o 4 rano, wiec poszlismy spac na karimatkach w parku :), a rano zajelismy sie szukaniem hosta, w miedzyczasie na sniadanie jedzac wegetarianskiego hamburgera (naprawde!) ;>.
Nasz host mieszkal na wsi polozonej miedzy Rasht a Morzem Kaspijskim i mimo ze mial juz jednego goscia (Iranczyka, z reszta calkiem sympatycznego) nie bylo dla niego problemem przeygarniecie tez nas i tego samego jeszcze dnia zawiozl nas do Masuleh, niesamowitej wioski polozonej jakies 60km od Rasht... a drugiego dnia wykapalismy sie w Morzu Kaspijskim :). No ale ale... jestesmy w Iranie, plaza dla kobiet byla oddzielona (odgrodzona wrecz...) bardzo starannie... strefa dla mezczyzn z reszta tez nie mniej. Tak wiec kapalismy sie osobno w tak cieplej wodzie, ze zadne z nas nigdy w tak cieplej otwartej wodzie nie plywalo.
No i temperatura w Rasht... cos strasznego. Bylismy na poludniu gdzie temperatura siegala 40 stopni, ale czegos takiego nigdy nie przezylismy... tutaj bylo goraco i wilgotnosc powietrza byla taka, ze ani ja, ani Kasia nigdy sie tak nie pocilismy jak w Rasht... ja to bylem tak mokry, ze mialem wrazenie ze mi ktos co 10 sekund wylewa wiadro wody na glowe...
No wiec w Rasht zostalismy 2 dni... a dzis kontynuujac z radoscia cos o czym wszyscy mowili, ze tutaj nie istnieje dotarlismy na stopa do Ardabil... dokladniej bylo to tak, ze lapalismy stopa, ale podszedl do nas policjant i 15 minut pozniej wsadzil do autobusu, ktory jechal do Ardabil... oczywiscie nic za niego nie zaplacilismy...
Ja wiem, ze juz o tym mowilismy... ale ja musze znowu o tym napisac... ludzie w Iranie sa niesamowici... nie starczyloby nocy gdybym zacal tutaj teraz wymieniac... ale moge opisac sytuacje sprzed 15 minut... po wyjsciu z autobusu zlapalismy auto do centrum, konkretnie szukajac kafejki internetowej z ktorej teraz pisze, i co? Nie dosc ze nic za to nie zaplacilismy to czlowiek dal nam jeszcze pieniadze zebysmy sobie zaplacili za internet... i takie rzeczy tutaj zdarzaja sie non stop.. nie mowie o rozdawaniu pieniedzy, ale o tym jak ludzie sa tutaj fantastycznie zyczliwi - jak nigdzie indziej na swiecie. I Iran jest najbezpieczniejszym i najbardziej przyjacielskim krajem w jakim kiedykolwiek bylismy! Dlaczego wiec ludzie pisza, ze jest tu niebezpiecznie? Tego nie wiemy... no nic. Prawdopodobnie bedziemy zaraz szli lapac stopa do Tabriz... no chyba, ze sie cos zmieni i tutaj chwilke zostaniemy, ale tego to nie wiemy nawet my! :D
A na tym zdjeciu zaflukana Kasia, ktora byla chwilowo przeziebiona (i mnie zarazila przy okazji :p), ale juz wszystko z nami dobrze :D
1 comments
Troche nas zmartwiliscie ta cisza.Co do zdrowia to chyba jest juz wszystko w porzadku , bo na tym zdjeciu nie wygladasz zbytnio dobrze.Zwracajcie uwage na obowiazujace przepisy wizowe bo roznie moga je egzekwowac w zakresie przekroczenia czasu pobytu.
ReplyDelete